Złotym medalem przekonuje, że życie składa się z wyborów. Dobrze podjęte decyzje, talent, pracowitość poparte cierpliwością, prędzej czy później, prowadzą na szczyt. Jak podkreśla Wojciech Karwat, ma jeszcze wiele nowych gór do zdobycia. Mistrz świata we fryzjerstwie nie składa nożyczek. Potencjał widzi w szkoleniu młodych talentów i salonie barberingu, w którym coraz częściej zmieniając panów, sprawia, że damski świat zaczyna wołać och! i ach!
Jak się zostaje Mistrzem Świata we fryzjerstwie?
Przez trzy lata jeździłem do Włoch, próbując swoich sił poza granicami Polski. Jednocześnie wraz z kolegami i obecnym prezydentem CMC Polska Piotrem Staszewskim zakładaliśmy Federację CMC. W pierwszym roku udało się uplasować w pierwszej dziesiątce, w kolejnym powtórka, a w bardzo intensywnym 2018 roku zdobyłem upragniony medal.
Rok intensywny w pracę?
W przygotowania i wyjazdy szkoleniowe. Mistrzostwa poprzedziły wielomiesięczne treningi.
Na czym polegają?
Trenujemy na główkach fryzjerskich z naturalnym włosiem, strzygąc je i dopracowując w najdrobniejszym szczególe. Kolejnym etapem były godziny spędzone na modelowaniu pod okiem trenera Lucjana Szajbela, bardzo doświadczonego trenera fryzjerstwa.
Ile godzin potrzeba, by zdobyć medal?
Dwadzieścia pięć lat we fryzjerstwie plus godziny modelowania główek po pracy. Przed samymi zawodami, na bezpośrednich przygotowaniach koncentrowałem się dwie godziny dziennie.
Był punkt krytyczny, gdzie rzucał pan nożyczkami?
Nie, nie odczuwałem znużenia, ponieważ podjąłem decyzję o starcie w trzech konkurencjach. Przygotowanie do każdej z nich jest inne, w końcówce wchodzi praca na żywych modelach, z którymi prezentujemy się w finale mistrzostw.
Jakie to konkurencje?
Prezentowaliśmy umiejętności w Old School, czyli strzyżeniu samymi nożyczkami. Kolejną jest Salon Look – wyłącznie nożyczkami, ale z pomocą brzytwy używanej jedynie do wygolenia konturów, pamiętając o zakazie używania jakichkolwiek degażówek. Trzecią jest Razor Fade, czyli tak zwane strzyżenie od zera (znikająca brzytwa), które wymaga wygolenia boków od skóry brzytwą. Właśnie w Razor Fade zdobyłem złoto, a brąz w Salon Look. W Old School triumfowała nasza koleżanka z kadry – Wiola Kopka, zaś w Salon Look Piotr Staszewski. Polacy górą!
Jesteśmy dobrymi fachowcami?
Bardzo. Należymy do europejskiej czołówki. Jednak rządzi nami jakiś przedziwny kompleks zawodowy, który powoduje, że wolimy być w cieniu. Patrząc z perspektywy lat, ścisła kadra to wybitni fachowcy.
Skąd ta obawa przed konfrontacją?
Chyba pewnego rodzaju polski stereotyp. Uważamy, że najlepsze są francuska moda i włoskie strzyżenie. Zapominamy, że rodzimy warsztat jest naprawdę fantastyczny. Proszę zwrócić uwagę, ile emocji wywołują doniesienia przywożone ze szkoleń zza Oceanu czy z Anglii. Mamy niepotrzebne poczucie, że jest to lepsze. Realia są takie, że my Polacy powinniśmy jeździć po świecie i szkolić ludzi, bo damskie i męskie fryzjerstwo jest na bardzo zaawansowanym poziomie. Członkowie kadry zrzeszeni w dwóch federacjach prezentują światowy poziom. Nie są to ludzie z łapanki. Jest selekcja, weryfikacja dorobku zawodowego i umiejętności podczas wielu godzin treningów.
Fryzjerstwo było panu pisane?
Zdecydowałem się na nie mając piętnaście lat. Zaczynałem w czasach, gdy można było sobie wybrać specjalizację damską lub męską. Uczyłem się w pięknym miejscu, vis a vis kina Neptun (śmiech) u Pani Barbary Podgórskiej, bardzo dobrej nauczycielki zawodu. Po trzech latach kolejne dziewięć spędziłem dwieście metrów dalej w salonie państwa Miszewskich. Pod okiem pana Pawła nauczyłem się wielu technik. Z zaskoczeniem odkrywam, że to, co on robił wtedy, ja robię teraz. Długa droga i chyba trafny wybór, które zakończyłem decyzją o udziale w mistrzostwach w barberingu, które wygrałem.
Co dokładnie oznacza barbering?
Barber jest współczesnym określeniem fryzjera męskiego, który zajmuje się strzyżeniem włosów i brody, a także goleniem zarostu. Golibroda skupia się na całości męskiej twarzy.
Moda niezależnie od wieku?
Minął kult wypacykowanego, metroseksualnego mężczyzny, skończyła się era drwala i zaczął czas zadbanego faceta z brodą. Jeśli ta jest wypielęgnowana i ma odpowiednie kontury, dodaje męskości.
Dawny brodacz się nie wpisze?
Zaniedbany, bez strzyżenia – nie.
Ile czasu potrzeba, by zrobić męskie bóstwo?
Samo strzyżenie z goleniem czy trymowaniem brody to czas od godziny do półtorej. Chcąc wyglądać dobrze, musimy się spotykać co trzy tygodnie.
W brodach są trendy?
Wszystko zależy od formy. Od trzymilimetrowego zarostu do znacznie dłuższego owłosienia. Nie ma trendów, dostosowujemy rodzaj stylizacji do twarzy.
Trudno przekonać mężczyznę do zmian?
Staram się bardzo pomagać w doborze brody i fryzury, taka kompatybilność jest szalenie potrzebna. Oczywiście zdarza się, że trzeba podać kilka argumentów więcej, jednak mam wrażenie, że mężczyźni są dość elastyczni i skorzy do słuchania rady fachowca.
Plotkują na fotelu?
Barber to jednocześnie ksiądz, adwokat i najlepszy kumpel, którego obowiązuje lojalność. Cieszę się, ponieważ to pokazuje, że klienci czują się w salonie dobrze. Z wieloma z nich relacje są przyjacielskie, więc taka atmosfera pracy sprzyja inspiracjom. Największym sukcesem jest robić to, co się lubi.
Ma pan apetyt na kolejne trofea?
Wiem, co chciałbym jeszcze osiągnąć. Z pewnością skupię się na szkoleniu i sędziowaniu. W tych dwóch sektorach będę mógł jednocześnie zrealizować swoje ambicje i wykorzystać wieloletnie doświadczenie, z dumą obserwując rozwój młodszych zawodników.