Niewierny on, niewierna ona

Niewierny on, niewierna ona

Zdrada sprawia, że świat zmienia się w gruzy. Stojąc na zgliszczach zaufania i poczucia bezpieczeństwa, zastanawiamy się, co popchnęło partnera w kierunku takich, a nie innych działań. Przyczyn jest jednak tyle, ilu zdradzających. Najczęściej jest to zwyczajny brak zaspokojenia i namiętności, czasem zgubny poryw chwili, a i zdarza się, że… trudno to wyjaśnić.

Nic w takiej sytuacji nie jest proste. Wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach, rozum podpowiada jedno, a serce każe zrobić drugie. Godziny rozmów, skrucha, przyjęte przeprosiny i decyzja, że postaramy się wybaczyć. Na pozór wszystko wraca do normy, życie dalej biegnie utartym torem, jednak uczucie niepokoju i scenariusze, które zaczynamy budować, powodują, że powstaje skała.

W sypialni wieje chłodem

Lodowiec czuć od progu sypialni. Kobiety zwala z nóg nawet sen o zdradzie, nie wspominając o zdradzie faktycznej. Górę biorą emocje, które uniemożliwiają rozsądną ocenę sytuacji. Doświadczone kobiety podkreślają, że gdy niewierność stała się faktem, poczuły się jak zero – nawet te uważane za wyjątkowo atrakcyjne, świetnie wykształcone, posiadające satysfakcjonującą pracę i wysokie zarobki.

– Mąż nie wytrzymał presji i po prostu się przyznał. Dla niego było to zrzucenie ciężaru, dla mnie rozpoczęcie dramatu – przyznaje Barbara, właścicielka cenionej firmy odzieżowej. – Ślub wzięliśmy późno i świadomie. Obydwoje byliśmy w wielu związkach, natomiast to, co nas połączyło, wydawało się spełnieniem – dodaje. W tej relacji nie było mowy o kontrakcie – posiadali działalności, mieszkania, samochody, rachunki w knajpach płacili na pół.

– Łóżko było świątynią. Mówiliśmy wprost o oczekiwaniach, temperamenty mieliśmy podobne, bardzo lubiliśmy seks. Ja na swoje atrakcyjne ciało systematycznie pracuję w fitness clubie. Mąż też. Nagle coś zaczęło się zmieniać. Niechęć, brak zainteresowania tłumaczony przepracowaniem… czułam jednak, że chodzi o co innego. W końcu przyznał, że była inna. Wyjaśniał, że jakoś się wydarzyło, daleko jej do mnie i w sumie to epizod, który nic nie znaczy. Dla mnie był to cios w samo serce – mówi, a ja widzę, jak bardzo ją te wspomnienia bolą.

Zdecydowali dać sobie szansę. Trochę z rozsądku, trochę z wygody. Żyli, jakby nic się nie stało, choć początkowo Barbara czuła fizyczny ból nawet, gdy mijał ją w drzwiach.

– Potem okrzepłam, ale każdy gest z jego strony traktowałam jak jałmużnę. Straciłam pewność siebie, czułam się nieatrakcyjną, starą babą, która nie potrafi zatrzymać faceta w łóżku. Obsesyjnie przywoływałam w głowie tę kobietę – blondynka? Brunetka? Wysoka? Niska? Gruba? Niezależnie od tego, jak ją sobie wyobrażałam, te obrazy miały jeden stały punkt – widziałam, jak się kochają. – Barbara nie ukrywa żalu.

Terapeuta okazał się pomocny, ale tylko do momentu, w którym mąż zaczął inicjować seks.

– Czułam zapach tej kobiety na jego ciele. Dotyk bolał, ciało krzyczało: zostaw! Libido spadło do zera, a ja byłam w stanie jedynie odwrócić się na drugi bok – wspomina.

Do zbliżenia doszło po ponad roku i – jak przyznaje, powoli odbudowywali więź, która łączyła ich w łóżku. Dla niego jest już w porządku. Barbara jednak za każdym razem czuje, że ta nić nie jest tak mocna, jak przed tymi wszystkimi wydarzeniami.

Rogacz na własne życzenie

Wiedział, że to się tak skończy. Nie był w stanie przyznać się do problemu. Kłopoty z potencją pojawiły się, gdy wpadł w obsesję swojej sylwetki. Po pracy biegł na siłownię, a chcąc szybko dostrzec efekty treningów, nie stronił od farmakologicznego wsparcia, które serwowali koledzy z siłowni. W jego pojęciu każdy z nich wyglądał jak „młody bóg”.

– Zawodziłem na całej linii. Ba, seks przestał mnie interesować. Zośka, początkowo pobłażliwa, w pewnym momencie zamieniła się w potwora. Czułem, że na mnie czyha, ale nawet, gdy chciałem spróbować, to i tak wychodziła klapa – Marcina temat zupełnie nie krępuje.

– Gdy się przyznała, najpierw odetchnąłem z ulgą. Dopiero brat przemówił do rozsądku i zabrałem się za siebie – opowiada. Leczenie pomagało, lekarz przyznał, że na taki sprzęt może dać gwarancję, więc postanowiłem wrócić do łóżka – opowiada. – Wszystko bym jej wybaczył, za zdradę czułem się odpowiedzialny ja. Myślałem nad tym przez wiele nocy i zrozumiałem, że nie mogę karać zdrowej kobiety za moją niemoc i głupotę – dodaje Marcin.

Serce jednak kłuło. Zastanawiał się, czy tamten był lepszy, bardziej finezyjny, może miał większego. Pytał partnerkę o szczegóły – uznała go za zboczeńca, dla którego jej zdrada stanowi podnietę. Tak wcale nie było, Marcin kochał ją bez granic, a pytaniom towarzyszył strach, że odejdzie do lepszego.

– Nawet wyparłem to, że jestem rogaczem. Przecież nie ja jeden. Ważne, że została, taka sama piękna, że nosiłbym ją na rękach. Dowiedziałem się, kto to. Fakt, ręki mu nie podam i wódki nie naleję, ale co zrobić. Miasto jest małe, on wie i ja wiem, jednak Zośka wróciła, czyli wybrała mnie – podsumowuje.

Zdrady nie można cofnąć. Emocji nie uda się poskromić. Mało kto potrafi zapomnieć. Bliskość, która łączy, jest traktowana jak dar. „Obcy” w ich pojęciu kradnie coś, co jest wyjątkowe i wręcz nie do zdefiniowania. Miłość bywa tak silna, że wielu zdradzonych wbrew sobie postanawia walczyć. Najpierw ze złamanym sercem, a potem z ciałem, które zdroworozsądkowo stawia opór. Czas jednak goi rany, chociaż pytani zgodnie przyznają, że zadra w sercu jest, a seks już nie jest taki sam. Chociaż bywa wspaniały.

Oceń ten artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *