Moja najwspanialsza przygoda

Macierzyństwo to najwspanialsza przygoda w życiu kobiety. Tak, wszystkie słyszałyśmy to setki razy… I być może nawet zgadzałyśmy się z tym poglądem. Nie ma jednak wątpliwości, że nie każda z nas go podziela. Może są kobiety, dla których najwspanialszą przygodą są dalekie podróże? Albo takie, dla których wyzwanie życia to dyrektorskie stanowisko w międzynarodowej korporacji? Nie, nie „może”. Takie kobiety są na pewno.

(Nie)matka Polka

I coraz głośniej mówią dzisiaj o swoich potrzebach. „Nie chcę być mamą” – powtarzają raz po raz głodne sukcesu, młode Polki. I, niestety, wciąż spotykają się z niezrozumieniem. Być może komuś wydaje się absurdalny zarzut, że w 2016 roku można jeszcze mieć czelność, by mówić o społecznych ograniczeniach narzucanych kobietom. Jeśli tym kimś jest właśnie jedna z nas, kobiet, to trzeba ją nazwać wielką szczęściarą; oznacza to, ni mniej, ni więcej, że nigdy nie spotkała się z żadną formą wykluczenia.

To jednak nie świadczy o tym, że nie ma takich sytuacji. Bo są. I większości z nas nie trzeba tego udowadniać. Po prostu nie raz zdarzyło nam się odpierać przeróżne zarzuty. Truizmy pod tytułem „każda kobieta chce być matką” czy „każda kobieta poczuje kiedyś instynkt macierzyński” słyszałyśmy przecież setki razy. Dziwne, że mężczyznom nikt nie wmawia wewnętrznej potrzeby bycia ojcem. Przecież to oni zwykli walczyć o przetrwanie gatunku – czyżby im się znudziło?

O przetrwanie

Macierzyństwo to bez wątpienia niezwykłe wydarzenie w życiu milionów kobiet. Dobrze by było, gdyby zawsze wiązało się ze świadomą decyzją, poczuciem bezpieczeństwa, odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Nie zawsze tak jest, to jasne. Ale przecież kochającą matką można zostać także z przypadku, a nieplanowane ciąże również owocują hołubionymi potem przez mamusie, różowymi bobasami. I wspaniale! Oby takich sytuacji było jak najwięcej.

Nie trzeba jednak skomplikowanych obliczeń i rachunków – wystarczy odrobina dobrej woli i zrozumienia, aby odkryć, że nie każda kobieta dobrze radzi sobie w roli matki i nie wszystkie marzą o ciążowym brzuchu. Każda pewnie ma w tej kwestii inną motywację.

Niektóre z nas nie wyobrażają sobie przerwania kariery zawodowej, którą zdobyły setkami wyrzeczeń i ciężkiej pracy. Tym bardziej, że dzisiejszy rynek nie ułatwia paniom powrotu do zawodu. Urlopy macierzyńskie wciąż są znacznie popularniejsze niż te brane przez tatusiów. I to wciąż my, kobiety, musimy później walczyć o godny powrót, o uczciwe wynagrodzenie.

Nie sposób też nie zauważyć, jak bardzo polski rynek jest nieprzystosowany do potrzeb młodych mam. Jeśli chcemy namówić kobiety do rodzenia dzieci, powinniśmy zapewnić im przynajmniej elastyczne godziny pracy. To nie tylko ułatwi młodej mamie opiekę nad maluchem, ale zwiększy też jej wydajność. Jak wiadomo, nikt nie jest lepiej zorganizowany niż mama.

Zadbajcie o nas

Żyjemy w drugiej dekadzie XXI wieku. I wciąż musimy rozmawiać o problemach, z którymi inne kraje uporały się już ładnych kilka lat temu. W Polsce ciągle pokutuje teoria, że kobiety, które nie decydują się na dziecko, to niegodne życia w społeczeństwie egoistki, a ich największym zmartwieniem jest to, by po porodzie nie zostały im brzydkie blizny i rozstępy. Naprawdę nie brakuje takich opinii.

Tymczasem (być może) rząd, który tak bardzo chce decydować o naszej płodności i o tym, czy będziemy rodzić dzieci, powinien skupić się raczej na przygotowaniu nam warunków sprzyjających godnemu rodzicielstwu i wychowaniu dzieci. Należy stworzyć prężnie działającą siatkę żłobków i przedszkoli, w których maluchy byłby bezpieczne pod nieobecność rodziców. Zadbać o wspomniany już powrót do pracy. Uealastycznić etaty. Zwiększyć minimalną stawkę godzinową, żeby na dzieci zwyczajnie było nas stać. Może zadbać o byt i pewność egzystencji, nie tylko dzisiaj, ale też jutro lub za 10 lat. Podobnych kwestii można wymieniać dziesiątki. Jak to jednak jest z tymi kobietami? Czy naprawdę kieruje nami jedynie egoizm?

Odpuść sobie

Być może też, ale czy to coś złego? Dlaczego nie mam prawa zadbać o siebie w równym stopniu, w jakim robią to nasi koledzy? Czy odwieczną misją kobiety jest nieustanne poświęcanie się dla innych? Oczywiście znajdą się tacy, którzy odpowiedzą twierdząco na te pytania. Rada dla nich jest prosta – niech realizują swoją misję z zawziętością równą tej, którą wkładają w moralizowanie społeczeństwa. „Żyj i daj żyć innym” – to racjonalne hasło uznawane jest za jeden z fundamentów liberalnego społeczeństwa. Takie podejście nie hamuje rozwoju jednostki; pozwala jej na pełne korzystanie ze swoich praw, nie ogranicza.

Niestety, racjonalizm jako ruch światopoglądowy został zapoczątkowany dopiero w XVIII wieku. A zatem, uwzględniając tempo przenikania idei na tereny Polski, jeszcze chwilę zajmie mu wtopienie się w społeczną świadomość.

Siostrzeństwo!

A rzecz jest prosta. Nie muszę być matką, tak samo jak nie muszę być prezesem, wolontariuszką, miss świata, szefową kuchni czy posłanką. Świetnie by było, gdybyśmy wszyscy zgodzili się co do jednego – niech każdy decyduje o swoim życiu, wyborach i ideałach, którymi będzie się kierować. Rób to, co uważasz za dobre, rozwijaj się w dziedzinach, które uważasz za odpowiednie, bądź mamą albo panią dyrektor. I pozwól na to samo swoim koleżankom.

Bo, niestety, to właśnie kobiety są najsurowsze w ocenianiu innych kobiet. Nikt nie powie tyle złego, nie wyleje tylu pomyj i oczerni kobiety tak bardzo jak druga kobieta. Choć zaczynamy dostrzegać ten odwieczny błąd, którego przecież nigdy nie popełniali wspierający się zawsze mężczyźni, daleko nam jeszcze do ideałów. Wciąż dużą satysfakcję daje nam obgadanie koleżanki z pracy, chętniej pomożemy awansować koledze, przepuścimy mężczyznę wysiadającego z tramwaju. A wszystko to wynika z poczucia zagrożenia, które niosą za sobą inne kobiety.

Nieustannie czujemy się zagrożone na naszej pozycji. Widząc piękną, odnoszącą sukcesy dziewczynę, natychmiast wmawiamy sobie, że nigdy nie będziemy tak dobre jak ona. I pytamy się, co jest z nami nie tak.

Po prostu być

Odpowiedź brzmi: „nic”. Każda z nas jest inna, ma zróżnicowane potrzeby i ambicje, słucha odmiennej muzyki, czyta książki lub ich nie czyta, imprezuje do upadłego lub o zmierzchu kładzie się spać. Te właśnie różnice sprawiają, że życie obok siebie nabiera barw. Przecież nie chcielibyśmy żyć w świecie, w którym największym marzeniem każdej dziewczyny jest urodzenie dzieci. Prawda?

Nie wiem, czy tak jest, ale różnię się tym od piewców moralności, że nikomu nie każę żyć tak jak sama żyję. I apeluję – nie żyjcie jak ja! Żyjcie jak chcecie. Zawsze. Pomnażajcie gromadkę wesołych bobasów, opowiadajcie światu, jak wspaniale jest być matką, ojcem, babcią. Cieszcie się rodzinnym ciepłem, gotujcie obiady mężowi czy żonie, sprzątajcie mieszkania, bierzcie kredyty lub ich nie bierzcie, róbcie karierę, rezygnujcie z życia osobistego, pomnażajcie pieniądze, podróżujcie. Albo nie róbcie żadnej z tych rzeczy.

Jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, wszyscy chcemy pomnażać szczęście i redukować cierpienie. Chociaż… zasadniczo nawet tego nie można być pewnym.

Tekst: Katarzyna Sudoł

Oceń ten artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *